piątek, 29 października 2010

Wakacje... 3 sierpień

Zapaliłam papierosa i jednocześnie moja wyobraźnia cofnęła się do dnia kiedy...
Kiedy słońce było piękniejsze niż zawsze, kiedy chmury przeistaczały się w coraz to dziwniejsze formy. A ja pragnęłam tylko jednego. Aby nastąpił wieczór. Gdzie wyobraźnia zmienia kształt, magia zabiera duszę do krainy mistyki i pochłania mnie w całości...
Gdy nastąpił wieczór moje oczy zmieniły się wraz z całym ciałem w pięknego ducha...
Udając się na jedno z ulubionych miejscu czułam spokój i dziecięcą nieposkromioną radość.... Za którą tak tęskniłam... Z każdą chwilą która dzieliła mnie od wejścia w ten świat czułam się jak bym miała zrobić coś dobrego, coś co pozwalało mi na oderwanie się od rzeczywistości...
Otumiona tym szczęściem zabrałam się za rozpakowanie poiek i przygotowywanie do wejścia w nieznany dla innych świat..
Tak! to było właśnie to...
Rozmowa z ogniem, tańczenie, oddanie się mu pod każdym aspektem. Przekazanie mu tego co chcę...
I nagle moje ciało było już zawładnięte przez cudowny żywioł... Mogłam wreszcie wyrazić siebie, zaspokoić wszystko czego mi brakowało...
Moja dusza stała się niczym pisklę które dopiero nauczyło się latać i frunie coraz wyżej. Nie patrząc czy ktoś spogląda na mnie, zaczęłam wirować z nim.... Zaczął oblewać mnie coraz to gorętszym strumieniem tak jak by pokazał mi, że tego wieczoru jestem tylko ja i on. Pozwolił mi się oswoić, dać się otumić żarem jaki wychodził z niego... Każda figura która była wykonana wylewała się z wnętrza.
Kiedy tylko stwierdził, że oddali się na moment ja udałam się na zasłużony odpoczynek.
I wtedy już przyglądał mi się pewien chłopka...
Podchodząc do niego czułam, że to nie koniec naszej historii. Czułam się dziwnie, ale zawładnięta częścią umysłu przez wirowanie w mistyce, wymieniłam z nim tylko dwa słowa. Poznając jego imię odeszłam szykować się do kolejnego spotkania z ogniem. Kiedy roztańczone ciało zaczęło odbiegać od rzeczywistości w kolejnym pełnym oazy spokoju tańcem.... jakaś część mnie pozostała na zewnątrz i spoglądała wstecz. Moment mojego upojenia nie trwał długo, gdyż moją harmonię zaburzył przeszywający wzrok chłopaka.... Wpatrujący w moje ciało i to jak prowadzę ognień. Speszona dokończyłam wirowanie i wróciłam na miejsce z którego odeszłam...
Zakończywszy wieczór podziękowałam żywiołowi za tak magicznie spędzony czas..
Kiedy złożyliśmy swoje rzeczy udaliśmy się na wieczorny trunek... Wsiadając do samochodu pomyślałam sobie, że to jeszcze nie koniec atrakcji przygotowanych na tą jakże piękną noc.
Dziewczyna dająca wiele ciepła i serca była u mego boku wraz z nowo poznanym chłopakiem.
Tylko nasza trójka znów udała się w podróż która połączyła wszystkie dusze w jedną całość.
Mimo iż nie znałam chłopaka zaufałam dziewczynie i nie żałując niczego pojechaliśmy na parking szkolny. Będąc tam zupełnie sami otworzyliśmy carlo rossi i zaczęliśmy palić papierosy... włączyliśmy kawałki które każdego z nas w jakiś nieznany sposób oddzielały od świata zewnętrznego.
Nasze ciała zostały porwane do tańca a nasze nogi kroczyły w rytm muzyki... i się zaczęło...
Tańczyłyśmy tylko we dwie.... to było wyzwolenie naszych dusz....
Mężczyzna stojąc oparty o swój samochód przewijał muzykę i pozwalał aby dym papierosa przeszedł jego ciało....
Nagle pojawił się w głowie pomysł o ponownym chwilowym oderwaniu od ciała... o ogniu...
Tak też uczyniłyśmy. Jednak wcześniej pojawiła się interesująca wymiana zdań z mężczyzną....
Po sypniętym haśle o mojej tajemniczości usłyszałam "uważaj bo będę chciał poznać tą twoją tajemniczość" coś w mej duszy zaczęło się plątać. Jakby rozum zaprzeczał duszy... To było dość niecodzienne uczucie.... I znów błogi spokój..... rozmowa... Lecz nie na długo.
Odchodząc od miejsca gdzie znów miałam okazję oderwać się od otaczającej mnie rzeczywistości wsiedliśmy do auta. By móc sięgnąć po kolejny łyk który dał nam ukojenie...
Dziewczyna postanowiła rozłożyć siedzenie aby móc wyprostować nogi.
Nie widząc co dalej będzie pochyliłam się nad Nią i spojrzałam się w jej piękne oczy. Gdzie blask światła z latarni odbijał się jej od oczu, podała mi papierosa. Nie odrywając się od miejsca w którym zastygłam poczułam czyjąś dłoń... poczułam, że chłopak skrada się w subtelny sposób do mojego ciała...
Jednak nie przeszkadzało mi to i pozwoliłam na to aby mógł przeskoczyć kolejną barierę.... Jego twarz znalazła się tuż obok mojej. Czując zmieszanie dałam się odwrócić ku niemu...
Moje ciało i dusza była pochłonięta tylko nim... Tylko tym chłopakiem.
Zaczęliśmy być jednością

poniedziałek, 18 października 2010

Noc

Czekając na Twoje przyjście. Spoglądam na godziny tęsknoty, minuty pragnień które zaprowadzą nas w krainę rozkoszy...
Nas oboje.
Jednak wciąż Cię nie ma.
Siadając na tapczanie ze skóry czuje jej chłód. Czuje jak każda część
ociepla się wraz z upływającymi sekundami. Sekundami ciszy, pożądania wewnętrznego. Wypatrując na Twoje ciało które radośnie będzie witać się i rzuci
się na mnie, nalewam sobie kieliszek wina. Wino te które sam mi je kupiłeś, czerwone.
Nagle w oddali słyszę jakby kroki. Ale po chwili orientuję się,
że to jednak nie Ty... Więc przechylam kieliszek upijając troszeczkę. Czuje jak po mym rozpalonym ciele powiewa wiatr... Zimny, ochładzający ciało.
raczej starając się je ostudzić. Jednak nie udaje mu się. Wraz z nawracającym rozpaleniem zakładam na ramiona chustę. Nagle z ciszy i ciemności
wyłaniasz się Ty. Spokojny i opanowany... Lecz w oczach Twych pojawia się dzikość.
Jak u Lwa.
Żądza posiadania mnie jest silna, czuje to i chce tego.
Podchodzisz... zaczynasz całować niewinnie. Ściągasz z siebie płaszcz nie odrywając się od mych ust. Nagle moje rozgrzane ciało czuje stanowczy lecz
delikatny dotyk. Twoje ramiona, dłonie błądzą po mym ciele. Opętane nie wiedzą co robić, podobnie jak ja... Zdejmujesz ze mnie wcześniej założoną chustę.
Odsłaniając skrawek ciała... delikatnie całując, muskając ustami wprawiasz w obłęd... Płonę z pragnienia, chcę abyś mnie ukazał za to wyczekiwanie...
Ty wyczuwając o co mi chodzi przez stawiany Ci opór. Uświadamiasz sobie czego ja pragnę. Zwalczasz go dość szybko i przyciągasz mnie do ściany...
Niemal rzucając mnie na nią odsłaniasz moją bluzkę. Ściągając lewe ramiączko gryziesz mnie w szyję. Ja wije się jak kotka z rozkoszy. Doskonale wiesz, że to
uwielbiam. Płonę z pragnienia, Ty nie ustępujesz bawisz się ze mną. Trzymając ramiączko sięgasz drugą ręką moją rękę i przywierasz mnie do ściany.
Czuje uwieranie czuje jak władasz swoją siłą. Już prawie jest ona tak silna, że moje pragnienia giną w mgle... w otchłani. O tak!
Pochłaniając moje ciało skrawek po skrawku rozstawiłeś mi nogi dość szeroko... Wprowadziłeś tam swoje nogi rozchylając mi je troszkę bardziej.
Stanik już leży. Nie wiedząc kiedy Twoje ręce schodzą na piersi. Zaczynasz je pieścić, gryźć... mmm taaak. wiesz czego pragnę!
Nagle jedna ręka ucieka, sięgając po wcześniej wiszącą na mych ramionach chustę.Gryząc Cię w szyję wreszcie moje ręce wędrują po Twoim
ciele. Jednak dość szybko łapiesz je i zaplątujesz chustą u góry. Patrząc na Twoją twarz nic nie wypowiadam. Pragnienie pocałunku spełnia się.
Zacisnąwszy chustę wraz z prawą ręką sięgasz mi ręką do spodenek. Zaczynasz je ściągać.. Chwytając mnie za ramie podnosisz mnie i przekładasz
Jednocześnie ściągając mi spodenki a wraz z nimi majtki. Widać po Tobie jak pała od Ciebie dumą. Jak u lwa kiedy zdobywa swoją zdobycz
Czując moje uda brzuch... dajesz mi rozkosz... całując, pieszcząc...
Wreszcie udajesz się w tą krainę rozkoszy.....

środa, 13 października 2010

Sama nie wiem co...


Czuję, że moje emocje są jak drzewo na wietrze. Gdzie odwracają się w tą stronę gdzie powieje wiatr. One nie są stabilne. To zatraca mnie w otchłań niepewności. Gdzieś w tej otchłani i zgiełku szumu, widzę tunel. Nie wiem w którą stronę mam iść ponieważ światła nie ma, jest zimno. Skręcam w jedną z wielu dróg jednak trafiam w ślepy zaułek... Znów czuje niepokój i coraz większy strach. Coraz większe nieogarnięcie przez swój umysł. To uczucie paraliżuje mnie i nie pozwala wracać. To wszystko przez stan w którym jestem.Nie potrafię w zasadzie ich określić. Raz są radosne jak szczeniak który letnią porą bawi się beztrosko. A zaraz gdzieś ten szczeniak ucieka pojawia się za to gradowa chmura i po paru sekundach spada grad. Już nawet nie deszcz lecz grad. Który uderza w moje ciało i zaczyna mi się wtapiać w ciało sprawiając mi ból...

Tego nie da się opisać...

piątek, 8 października 2010

Myśli

Sto myśli kołatających się w głowie. One gdzieś biegną, nie wiadomo gdzie....
Lecz wciąż krążą zaplatając się w jednym punkcie. Biegnąc wstecz powodują ból.
Dlaczego? nikt nikt tego nie wie....
Ja?

Ja mam wiedzieć skąd i gdzie to idzie?
Nigdy nie spodziewałam się, że to mnie w życiu spotka. Kiedyś myśląc o tym to było tylko gdybanie. Nic więcej. Teraz przeistoczyło się to w koszmar. Którego nie chcę wcale pamiętać... Chcę aby zniknął... tak szybko jak się pojawił... Chcąc cofnąć czas zatapiam się myślami. W sferze pytań, na które już nie będzie odpowiedzi... Czuje zagubienie, niemoc... Znów tą tak bardzo znienawidzoną niemoc. To jest najgorsze co może być.
Tak to są moje emocje.

Jednocześnie wiem, że gdzieś tu w przestrzeni jest spokój. Dzięki niektórym osobnikom, które stojąc a to za drzewem a to za rzeką... schowani lecz wiedzą kiedy mają wstać i przytulić. Czuwając nade mną dają mi oparcie i uczucie spokoju...
Z nimi wszystko jest inne. Inaczej smakują fajki, piwo czy też inaczej brzmi muzyka.
Ostatnio się przekonałam, że pośród zgiełku szumu nadal jest mi nieswojo... Czując oderwanie od rzeczywistości stoję między tym a ludźmi którzy chodzą cieszą się ze wszystkiego.
A ja? a ja zakładam maskę i idę do nich...

Wiedząc i czując, że czego tak mi brakuje. Coś miało tam być...
Ale zdejmuję ją, kiedy te kilka osób jest przy mnie i nie opuszczają mnie.

piątek, 20 sierpnia 2010

Raczkowanie

Moje życie zaczyna się od nowa.
Tak samo jak u niemowlaka, kiedy wychodzi z łona matki na świat.
Nie wie co się dzieje i zaczyna płakać, nie ma już bezpośredniego dostępu do Mamy.
Zaczynam poznawać świat. Nowe kształty, dźwięk, kolory... wszystko co go otacza.
Początek jest piękny....
Wszystko dla niego jest czyste, nieskazitelne i piękne.

Tak samo ja zaczynam żyć od nowa.
Przeszłość została zamknięta za drzwiami a klucz jeszcze trzymam w ręku. Tylko po to by go wyrzucić kiedy będzie okazja. I nigdy go nie odzyskać.

I mam nadzieje, że moje raczkowanie wyjdzie na dobre.

sobota, 3 lipca 2010

Wieczór


Stoję boso na trawie a na moje ciało spadają zimne krople deszczu. 
Czekając na niego, niebo staje się coraz ciemniejsze. Tylko blask księżyca pozwala mi ujrzeć drogę w oddali. Krople opadające odkrywają tajemnice mego ciała. 
Staje się coraz bardziej naga. 
Uczucie zimna sprawia, że moje ciało drży.
 Lecz wciąż czekam. Włosy mam już mokre a sukienka przylgnięta odkrywa me ciało. 
Wreszcie w oddali czuję go. Jego zapach, Jego ciało. 
Podchodząc coraz bliżej widzę Jego rządzę i chęć posiadania mnie. 
Zatrzymuje się spoglądając na kobietę, która jest spragniona go. Podchodząc widzisz coraz więcej odkrytych tajemnic. 
Łaknącym wzrokiem podchodzisz do mnie. Ręka lekko odgarnia kosmyk włosów, dotykasz mnie, mej twarzy delikatnie lecz stanowczo. Obejmując mnie czuje jak chęć posiadania go narasta we mnie z każdą chwilą, sekundą. 
Rozpalonymi i mokrymi palcami przesuwasz po karku a ja dotykając Twej twarzy kieruje ją w stronę swojej. Splatając się i tańcząc nasze usta są razem. Dzieląc to uczucie przytrzymujesz moje biodra coraz silniej. 
I nie pozwalasz się uwolnić. Kładąc mnie na trawie, czuję jak kolejny dreszcz przechodzi moje ciało. Jesteś nade mną. Widzę jak rośnie w Twoich oczach dominacja. 
I kolejne splecenie naszych ust doprowadza mnie do obłędu. Wiję się z pragnienia. 
Dotykając ramion ściągasz ramiączko i zaczynasz całować, gładzić i pieścić mnie. Teraz nasz wspólne pragnienie staje się jednością.
Nie chcę odchodzić od tego, budzę się.... 

piątek, 4 czerwca 2010

Dlaczego kiedy złapiemy garstkę szczęścia ona nam przelatuje przez palce i ucieka? dlaczego tak to boli? dlaczego nie można mieć tego czego chodź odrobinę się pragnie za czym się tęskni za czym tak smutno? nie na chwile nie na dwie lecz na długo. I nie czuć strachu że to ucieknie. Jak balon napełniony helem z rąk dziecka. I poleci do nieba… tak jak nadzieja ucieka jeśli nie jest podtrzymywana… mimo iż widzimy podróżnika który szuka szczęścia i tak wierzymy że kiedyś to znajdzie…

ja też pragnę znaleźć….

Kiedyś znajdę

Jeśli

jeśli chcesz...

Jeśli chcesz zdobyć moje serce, nie rań go...
Jeśli chcesz potrzymać moją dłoń, nie krzywdź mnie...
Jeśli chcesz się przytulić, nie uciekaj...
Jeśli chcesz kochać, daj się pokochać...
Jeśli chcesz być zły, nie patrz mi w oczy...
jeśli chcesz kłamać, nie mów tylko odejdź i zapomnij...

Może 19 Grudnia

"Pewnego dnia obudziłam się i poczułam, że chcę wyjść i ogrzać się
moją pasją. Wiedziałam, że chcę popłynąć z ogniem w długą
podróż... chcę z nim porozmawiać i chcę go oswoić. Przeczekałam do
wieczora i poszłam do niego. Poczułam wreszcie, że żyje. I
ogień stawał się moją ostoją... poczułam, że jestem z nim.
Rozkładając powoli sprzęt myślałam tylko o tym gdzie zaprowadzi mnie
tego wieczoru. Gdzie będę mogła porozmawiać z nim. Tak mi go
brakowało...
Zatopiłam poiki i wyszłam. Wtedy chciałam odpłynąć, uciec w
ogień i utopić się w nim. Zniknąć i nie pozwolić światu na dostęp
do mnie... Czułam się w swoim świecie tak dobrze, że nawet nie
widziałam ludzi... Którzy stawali by popatrzeć się jak ogień pozwala
mi popłynąć z nim i jak pięknie rozmawia ze mną. Nic nie widziałam...
Po chwili moje spojrzenie skierowało mnie na pewnego człowiek który
wyrwał mnie z tego... nie pozwolił abym znów weszła w mój świat...
Ale tylko na chwilę. Był tajemniczy i tak bardzo chciał żebym go nie
widziała gdy robił zdjęcia... Moje zainteresowanie było tak silne, że
musiałam się na niego spojrzeć.... jego postać wydała się tajemnicza
ale za razem taka bliska. To było dziwne. W
końcu zmienił pozycję a ogień znów zaczął czarować mnie swoim
płomieniem i głosem. Był na tyle oswojony, że powróciłam do mojego
świata... Jednak znów po chwili moje oczy skierowały się ku
mężczyźnie który wstał oglądając taniec schował aparat. I wtedy
moje spojrzenie i myśli były tak silne, że nie dałam rady musiałam
przestać. Dusza powiedziała mi "idź do niego" i poszłam. Niewiele
myśląc poszłam i po prosiłam o zdjęcia. Jego spojrzenie wydało mi
się tak ciepłe i tak zaskoczone, że chciałam się wtopić w ten wzrok
jeszcze przez moment. Gdy ten wyjął swój telefon aby zapisać sobie
kontakt mogłam jeszcze na chwilę ujrzeć jego oczy. One coś miały w
sobie, coś co nie dawało mi spokoju... Kiedy nasze drogi rozeszły się
mój umysł, oczy i dusza były skierowane ku niemu... Nie dawały mi
spokoju jeszcze długi czas po rozstaniu. Nie potrafiłam sobie tego
świadomie wytłumaczyć.
Powróciwszy do miejsca ugasiłam mój ogień... Po czym znów zatopiłam
poiki w misce z płynem dzięki któremu mogłam znów powrócić ogień do
życia...
Mój taniec był wtedy taki jak by inny. Nie pozwalał mi powrócić do
tego w którym byłam jeszcze jakiś czas temu. Ale po chwili ogień stał
mi się na tyle bliski, że już mogłam z nim porozmawiać. Zaprowadził
mnie znów w swój świat.... Poczułam się spokojnie i odpłynęłam. Gdy
ogień odchodził ja również cichutku i dostojnie uciekałam z miejsca w którym stałam.
Powoli czując każdy kawałek ziemi na którym stałam... Każdy kawałek
innego świata w którym jeszcze przed chwilą byłam... w innym
świecie... Chowając poiki usłyszałam, że ten wieczór był magiczny.
Zadając najpierw w myśli pytanie "dlaczego?" zaraz usłyszałam na nie
odpowiedz. Jak by dziewczyna z którą wtedy kręciłam czytała mi w
myślach. Z uśmiechem na twarzy powiedziała, że odpłynęłam i to co
widziała to był najpiękniejszy występ jaki do tej pory zobaczyła.
Podziękowałam jej z uśmiechem spakowałam się i poszłam. Idąc nadal
myślałam nad tym dlaczego wzrok tego tajemniczego fotografa tak przykuł
moją uwagę. Ale to pozostało tylko moją zagadką z którą borykałam
się przez cały czas. Zmęczona wróciłam do mieszkania w którym umyłam
się i poszłam spać. Przed snem próbowałam sobie przypomnieć to
spojrzenie i zobaczyłam je... Było tak wyraźne jak przy spotkaniu. I
chodź było ciemno coś pozwoliło mi spojrzeć na te oczy. Po chwili
odpłynęłam i zatopiłam się we śnie.

Po paru dniach kiedy otworzyłam pocztę zobaczyłam coś dziwnego. Jakiś
dziwny mail który otworzyłam z uśmiechem na twarzy i oglądałam
siebie...
Odpisałam. I w tym dniu zaczęła się rozmowa, zaczął się dialog po
między mną a tym mężczyzną. Czysto i niewinnie jak szczeniak który
trafia do nowego domu. Kiedy to na niego schodzi cała uwaga
domowników. Żeby nic mu się nie stało i żeby czuł się
bezpiecznie.... Z każdą nową wiadomością przyzwyczajałam się do
niego. Po dłuższym czasie wiadomości były dla mnie jak narkotyk...
Które upajały mój głód... Kiedy pisałam z nim świat stawał mi się
inny. I czas w którym liczyłam kiedy może przyjść wiadomość był czasem
który nie pozwalał mi zapomnieć o nim. Kiedy znów zatopiłam się w bańce myśli odczytałam
jego myśli... Te słowa między wierszami... Wtedy byłam tylko ja i On.
Moje oczy były skierowane ku niemu a dusza była zamknięta na wszystko. Z oddali
słyszałam muzykę, czyjś głos, czasem czyjś monolog, czasem ciszę a
czasem śmiech przeszłości... Ciesząc się jak dziecko
czytałam wszystko jednym tchem... bez oderwania wzroku jak bym była
zaczarowana... Kiedy kończyłam, nie zawsze mogłam odpisać w tym samym
momencie ale ciągle myślałam o tym... O tej wiadomości o tym, co odpiszę...
Wreszcie siadając na nowo otwierając pocztę cieszyłam się, że jest
wiadomość. Chodź wiedziałam, że to ta sama ale dziecięca radość
pozostawała nadal...
I rosła z każdym kolejnym słowem które wypływało z moich ust i
przelewało się na dłonie które tworzyły jedną spójną myśl... Wiadomości
przeplecione były nutką smutku, radości czasem gniewu. Coś z czego mógł pomalutku
wejść w mój świat.
I ja poznawałam jego malutki ale jakże piękny świat. Czułam, że w
tych mailach była cząstka każdego z nas. To było piękne i tak
magiczne.

W końcu przekonaliśmy się do spotkania które wyszło spontanicznie.
Cieszyłam się, że wreszcie mogę ujrzeć jego twarz i te oczy.
Właśnie te oczy... które nie dawały mi spokoju od pierwszego dnia kiedy
się zobaczyliśmy... Ubrałam się i wyszłam... pełna złości,
zaciekawienia i niewiedzy o tym co będzie.
Poszłam... Spotkałam go stał na parkingu i czekał na mnie. Miałam
ochotę podejść do niego i przytulić się od tyłu... Ale powstrzymałam
się nie wiedzieć czemu. Podeszłam i moja dłoń splotła się z jego
dłonią... Pierwsze zbliżenie... usiedliśmy w samochodzie który od
początku wydał mi się bardzo przyjazny....
Spotkanie przebiegło tak samo jak w naszej dotychczasowej bańcę...
Kolejne spotkania pozwalały mi na poznanie go i podglądanie jego duszy...
Które wcześniej były dla mnie tak
tajemnicze jak dotyk chmur... I w pewnym momencie zabrał mi korale.
Po chwili namysłu zaczął przesuwać je po mojej dłoni... Było w tym coś pięknego
niczym badanie terytorium. Czy może skosztować tego świata.
Chciał dotknąć mojej dłoni ale nie był w stanie. Bał się, że go odtrącę.
Jeśli zrobił by to na pierwszym spotkaniu pewnie by tak było.
Ale coś mi nie pozwalało zrobić tego na drugim spotkaniu.
Dotyk jego ręki był dla mnie taki kojący. Taki pełny
ciepła... Jak bym w środku zimy weszła do gorącej wody która opływa
moje ciało...Taki spokojny dotyk... I chęć przytulenia... takie niewinne przytulenie a
tak magiczne i takie czułe... Na kolejnym spotkaniu powiedział "chodź tu do mnie"
a ja wtuliłam się............

wtorek, 25 maja 2010

Czasem

Czasem patrzysz w przyszłość i zadajesz sobie pytanie. Co Cię czeka dalej?
Jaką drogą masz iść? co będzie? czy ktoś będzie przy Tobie?
Każdy zadając sobie to pytanie po prostu idzie i czeka. Czasem coś robi, czasem bezczynnie czeka. Człowiek z natury jest ciekaw tego co przyniesie los, życie, nowy dzień.
Po co? by móc marzyć? by móc się martwić?
Po co? można iść i obserwować. Każdy z nas kiedyś zastanawia się nad tym jak urządzi swoje sacrum. Po co? nie wiemy.
Ale stojąc i patrząc się na przeszłość nic nie zrobimy.