sobota, 12 kwietnia 2014

"Wejdź i zamknij drzwi"
Spojrzała ze zdziwieniem... pomyślała, że to nie do niej. Odłożyła telefon kiedy przyszła kolejna wiadomość…
„Tak to do Ciebie. Wieczorem wejdź i zamknij drzwi.”
Spoglądając na to nić wątpliwości wmieszała się w umysł i ciało.
Pomyślała „adres jest mi znany, może pójdę”
Ze zdziwieniem oczekiwała godziny w której wszystko będzie jasne. Umysł szukał odpowiedzi kiedy wnętrze pragnęło dowiedzieć się prawdy.

Nastał wieczór, zaczęła się szykować.
Figlarnie trzepocząc rzęsami stała przed lustrem w opiętej sukience. Zakrywając piersi, biodra… Szybko założyła pończochy, szpilki przed wyjściem wrzuciła na siebie szal i wybiegła.
Spostrzegła, że powiew wiatru zakrywa jej twarz, tym samym dotarło do niej, że nic nie zrobiła z włosami. Wyciągnęła z torby spinkę którą spięła niedbale włosy. Kosmyk wysmyknął się jej z opuszków i opadł na ramię. Zwinnie jak koteczka przenikała przez ulice oświetlone latarniami.
Dobiegła.
Zapierając dech w piersiach z lekkim nieładem we włosach staję w drzwiach.
Uchylając je… zawahała się, jeszcze raz spojrzała na telefon
„Wejdź i zamknij za sobą drzwi”
Strach z nuta ciekawości mieszał się jej w głowie, pomyślała, że odejdzie i nie zazna tego co kryje się za nimi.
Znów dźwięk wiadomości „ Zrób to co napisałem!”
Zlękła się lecz to ją pchnęło w stronę nieznanego. Otworzyła jak kazał.
Ujrzała tylko blask odbijającej się w szybie świecy.
Dotknęła szyi odchylając z niej włosy, wróciwszy wzrokiem ukazała się postać. Zarys mężczyzny dostojny, męski, dobrze zbudowany.
Stał tyłem więc nie mogła dostrzec na jego twarzy zadziornego uśmiechu przeszytym smaku wygranej.
Szeptem powiedział „Podejdź do stołu i weź kieliszek”
Bezwiednie podeszła i zrobiła jak kazał. Zmęczona wzięła łyk dobrego, słodkiego wina i chcąc zapytać poczuła na karku oddech. W tym momencie czas się zatrzymał.
Ciało zaczęło się miotać lecz stała, ani drgnęła. Dotknął dłoni, nachylił się i powiedział cichym głosem „ teraz będziesz tylko moja, będziesz jadła z mojej dłoni i poiła się namiętnością…”
Zanim skończył poczuła, że nie może ruszyć ręką, odchylił ja na plecy i dodał drugą. Przewiązał je szalem zdjętym z jej ramion.
Nic nie mogła zrobić… Myśli były tylko jedne a przez ciało przeszedł dreszcz podniecenia. Dreszcz którego nie potrafiła opanować.
„Nie bój się” – usłyszała.
Próbując szeptać wydobyła z siebie tylko dwa słowa „ Jestem tutaj”
Zbliżył się do niej, poczuła na swoich plecach bijące ciepło mężczyzny.
 Kolejny dreszcz.
Kiedy znów chciała coś powiedzieć dotknął jej wilgotnych od muśnięcia językiem ust. Jego ręka zatrzymała się na policzku kierując ją ku sobie. Bała się tego co może się stać, co może być gdy odda się mu w całości, każdym kawałkiem swego rozgrzanego ciała.
Błądząc po ciele zaczął od piersi schodząc coraz niżej. Odchyliła się w jego stronę, stając coraz bardziej podniecona. Spojrzała mu w oczy dodając „Po co to robisz?”

Cisza.
Namiętność tańczy z pragnieniem ich obojga.

Jego łapczywy wzrok był dla niej tylko upewnieniem w strachu owianym chęcią pożądania. Była już prawie pewna, ze chce tego tak samo jak i on. Tylko czystego tańczenia ciał… skąpanego w namiętności żądzy i pragnieniu bliskości.
Pragnęli już tylko jednego a jednocześnie czegoś oddzielnego.

Patrząc jeszcze przez chwile nie mogła pozbierać myśli i zapytała „ Po co to robisz? chcesz tylko mojej rozkoszy? „
Nim skończyła zadawać kolejne pytania.
Poczuła jego silne dłonie na ramionach, poddała się bez walki.
Zimno ściany która zaczęła się rozchodzić po jej ciele doprowadziła gęsiej skórki. Ramieniem przytrzymał ją przy ścianie.
„Boisz się?”- zapytał
Spojrzenie które dostał sprawił, że na jego ustach zarysował się podejrzliwy uśmiech. Dłonią plącząc się we włosach odpiął spinkę i odrzucił za siebie. Ta próbując oderwać się od ściany poczuła jego dłoń na piersiach. Pieścił ją zrywając z niej niewidzialny strach pobudzając pragnienie dojścia do jednego.
Z podniecenia już nie mogła wytrzymać lecz myśli nie mogły przestać mieszać się w głowie.
„Oswajasz mnie, przyzwyczajasz jak kotkę, po co do cholery to robisz!?”
Mężczyzna nie przestawał, pieścił opuszkami palców jej piersi, drażnił jej sutki językiem. Stawały się coraz twardsze a wnętrze ud coraz bardziej gorące. Lekko oswobodzoną ręką próbowała odnaleźć klamrę wpijającą się w jej biodro. Szybko odpięła i poczuła jak jego męskość zaczynała narastać. Twardniał z każdym ruchem jej dłoni. Nie pragnęła już niczego więcej, tylko poczuć go w sobie. Szybkim ruchem odchylił ją od siebie. próbując rozszyfrować go, była bardzo grzeczna…
„Zacznij się dotykać!” – wyszeptał.
Po chwili dodał lekko podniesionym tonem - „już!”
To jedno słowo dotarło do niej, posłuchała go.
Kierując  swe dłonie w stronę piersi usłyszała „Dobrze, grzeczna jesteś”
Pieściła się.
Dłonie błądziły po ciele, nabrzmiałe piersi były już wrażliwsze niż kiedykolwiek. Sutki prężąc się w blasku świecy dawały znak gotowości. Zjeżdżając niżej, pieszcząc bardzo powoli swe ciało mężczyzna odszedł od niej.
Nie przestawała… nie mogła. Była gotowa eksplodować i dorwać się do niego.
Gdy dotknęła dłonią swych ud wrócił, miał coś w ręku, w półmroku nie widziała co to jest.
Tętno zaczęło przyśpieszać kiedy jednym ruchem złapał jej włosy i przywarł do ściany.
„Teraz wszystko będzie moje, będzie tak jak tego chce”-  dumnie wydobywając z siebie te słowa przewiązał jej oczy, posłusznie dotykała swojego ciała.
Wziął ją za ramiona i poprowadził do stołu, zrzucił to co stało na nim i jednym ruchem położył ją. Pieszcząc jej ramię sięgnął do dłoni, druga wyciągnął ze spodni sznur. Pomyślała „To jedyne pragnienie, teraz zrobi ze mną co tylko chce” Spojrzał się na jej wyraz twarzy jakby wiedział co jej przeszło przez głowę. Przygryzła lekko wargę oczekując tego co się stanie.
Po związanych mocno nogach usłyszała charakterystyczny dźwięk odpalanej zapalniczki.  Wtedy już nic nie wiedziała, wszystko czego mogła się domyślać rozpłynęło się.
Podszedł do niej ze świecą, czekając aż zacznie się skraplać na jej ciało.
Pierwsza kropla spadła na brzuch… jęknęła. Dotknął jej ust i szepnął „Cicho bądź!”.
Uśmiechnął się i rozchylił jej gorące uda zdejmując jednocześnie niewidzialną płachtę obawy. Były już całkiem mokre, a ona pragnęła poczuć go w sobie.
Dumnie patrzył i napawał się jej wiciem. Włożył jej coś, pomyślała, że to już po wszystkim… „I co, zdziwiłaś się?!” dodał.
Zdziwiona i napalona dodała – „tak chce Ciebie a nie to co mi wsadziłeś!”
Uśmiechnął się… „nie, to będzie….” zawahał się i przerwał zobaczył, że kobieta nie może wytrzymać.
Drażniąc się z nią szybko próbował się rozebrać… Sam już nie mógł wytrzymać napięcia.
Wolna ręką oswobodził dziewczynę dodając - „Teraz możesz się uwolnić”.

Szybko uczyniła jak powiedział, rozebrała chłopaka do końca i wyjęła jego męskość, twardego i prężnego… Teraz już nie mógł się oprzeć. Zaczął w nią wchodzić coraz szybciej i głębiej. Oboje jęcząc jeszcze przez kilka sekund próbując powstrzymać się od dojścia. Zamykają oczy i szepcząc niesłyszalne w namiętności słowa, dochodzą oboje.
Padają z wycieńczenia a w tle słychać tylko jedno słowo „moja!”


czwartek, 31 maja 2012

Zdobycz


Wchodząc do knajpy pełnej dymu ubrana w suknię utkaną z nitek wstydu i chustę oplecioną pożądaniem, usiadłam przy stoliku. Prosząc o drinka poprawiam lekko ściśnięty gorsetem biust. Czekając na złowienie zdobyczy podpalam papierosa i pozwalam żeby  dym zawładnął moim ciałem. Upijając łyk trunku , wykorzystuję jeszcze chwilę i pozwalam abyś mógł poczuć mnie w tłumie. 

Nie muszę długo czekać.... 

Kuszącym spojrzeniem zachodzisz mnie od tyłu, szepczesz do ucha "Jesteś moja"... Wyciągasz mnie na parkiet... Czuję jak dłonie wirują po moim ciele... Muskając wargami moją szyję rozlewasz na mnie swoją żądzę posiadania. Drżącym ciałem przywieram do Ciebie. Całą Kobiecością igram z wyraźnie nabrzmiewającą ochota. 
Wokół tylko nuty rozkoszy wypełniają przestrzeń.
A ja dopiero zaczynam swój prawdziwy taniec, już niczego nie zatrzymasz. 
Odwracam się do Ciebie... Oddechem pieszczę Twoją szyję. We włosy wplatam narkotyczne pragnienia. 
Wszystko wiruje.. My wirujemy... Stajemy się jednością... 
Oddajemy się szaleńczemu tańcu a myśl tylko ta jedna...
ta bezwstydna... 
Widzę jak w oczach rośnie pożądanie, widzę jak nasz ogień rozkoszy płonie...
Chęć posiadania tej nocy. 
Chwytając Twoją dłoń biegniemy przez parkiet. Jeszcze sekunda na kupienie butelki szampana. Wyciągam Cię z knajpy. Ogień porywa nasze nogi, zbiegamy coraz szybciej wąską uliczką... Dzieląc nas od rozkoszy droga staje się coraz ciemniejsza. 
Latarnia po latarni gaśnie. 
Biegniemy bezludną uliczką. Nagle spostrzegamy otwarte drzwi do starej kamienicy. Szybko tam podbiegamy… Widzimy otwarte drzwi do opuszczonego pokoju. 
Wchodząc tam widzimy tylko jedną lampę.
 Nic nie musisz mówić... Oboje wiemy po co tu jesteśmy. 

Na Twojej twarzy pojawia się uśmiech gdy mówię, że nie mam nic pod suknią... nie mam bielizny...Wiem, że pragniesz wkraść się w  moją kobiecość. 
Otwieram butelkę szampana.... Lekko wstrząsam nią i po chwili złocisty płyn spienioną falą zalewa moją suknię. 
Dostrzegasz, że  pod jasną suknią nic nie ma. 
Na twarzy lekki grymas rysuje rozkosz. 
Piersi zuchwale prężą się w oczekiwaniu na Twój dotyk. 

Czuję triumf... Czuję smak zwycięstwa... 

Spojrzeniem jeszcze mnie oplatasz. Rozbierasz mnie z resztek przyzwoitości. Czuły szept wplatasz mi we włosy...
I już Twój język tańczy z moim. Jeszcze niczego nie podejrzewam...
Czuje jak cały panujesz nad moim ciałem. Lubieżnym pośpiechem ściągam z Ciebie koszulę. Opuszkami palców rozpalam skóry bladość....
Puls krwi pod naskórkiem coraz szybszy wzbudzam...

czując lekki dyskomfort spostrzegam twoje dłonie pętające moje nadgarstki... Sznur powoli zacieśnia się na wokół dłoni... 
Ja wciąż niczego nie podejrzewam... Upajam się widokiem tego co dziś zdobyłam... 

TOBĄ... 


Twój język tak czule ślizga się na krawędziach mego ciała... Naznacza mnie pożądaniem... Karmiąc obietnicą spełnienia. 
Nie czułam tego jak kładłeś mnie na starym stole bilardowym. Nie wiem kiedy moje ręce i stopy przywiązałeś do metalowych kółek przyspawanych do blatu. 
Stoisz obok patrząc się jak wiję się w moich pragnieniach pozbawionych wolności... Naga... Przerażona... 
Spokojnie siadasz na krześle dopijając butelkę szampana.
Nawet nie jestem w stanie powiedzieć ile czasu minęło od kiedy czułam Twój oddech na sobie... 

Z oddali słyszę męski głos: "Przepraszam za spóźnienie" 
Wirują myśli... przerażenie... A nade mną pojawia się sylwetka nieznajomego. 

Nie widzę jego twarzy... Dostrzegam tylko maskę... Boję się... 
Patrzy na mnie i widzi drżenie mojego ciała, delikatnie muska dłonią... Wilgotnym szeptem stara się zdmuchnąć z policzka ślad przerażenia. 

Kołysze myśli obietnicą rozkoszy... Opuszkami palców na mej twarzy maluje uśmiech... Przerażenia nie ma.
Oczy patrzące na duszę zagubioną już tylko w trzepocie myśli pełnych pożądania. 

Nie wiem kim jest... Rozum nakazuje obawę... A czuję, że za chwilę to z nim będę tańczyć na szczytach uniesień. Zapomniałam, ze to ja miałam dziś polować i cieszyć się dominacją, zdobyczą... Oddaję się nieznanemu mężczyźnie na oczach innego... Nie czuję wstydu... 
Ciało wyciągnięte w łuk oczekuje już tylko na czystą rozkosz...

Spadając w ostatniej sekundzie... w otchłań namiętności... Oddaję  się całym ciałem.... 

TOBIE...



Słyszę dźwięk telefonu.

piątek, 25 maja 2012


Otwieram oczy.
 Przede mną ciemność przez którą ledwo cokolwiek widać. Stojąc ubrana w zwiewną suknię czuję jak spada na mnie kropla deszczu. Powiew letniego wiatru bezwstydnie pozbawia mnie chusty z ramion. Jednocześnie odgarnia mi włosy z piersi i szyi na których pojawiła się gęsia skórka.
Druga… Trzecia.
Tańcząca w rytm wiatru suknia zaczyna oplatać moje nogi na które wcześniej założyłam czarne pończochy. Czuję zapach namiętności drażniący moje zmysły słodkim zniewoleniem.
Idę czując jak krople spadają na rozgrzane ciało. Zaczynają spływać po moich włosach, przenosząc się na ramiona i dekolt ściśnięty gorsetem. Czuję jak oplatają moje ciało i stapiają się ze mną. Gubiąc po drodze resztki wstydu zapalam papierosa wyciągniętego z piersi.. Pojedyncze źdźbła trawy pieszczą mnie po kostce zostawiając nutkę pragnienia, rozkoszy.
Dookoła mrok, blask lampy próbujący przebić się przez gałęzie drzew pokazuje drogę a na końcu cmentarz.
Gdy rytm deszczu kołysze sonatą pełną marzeń idę.
Z każdym wdechem dym coraz bardziej natrętnie wypełnia przestrzeń wewnętrznego pragnienia.
 Zmysłowych fantazji.
Oddech galopuje przesycony dotykiem pożądania i tęsknoty wyczekiwany na kolejną kroplę.
I jest.
Czuję jak spływa.
 Jak gubi się w zakończeniach nerwów pulsujących pod jego płynnością.
Idę.
Pochylając się do zdjęcia butów nagle dostrzegam męską sylwetkę.
On? Tutaj?
Był ubrany w czarne spodnie, koszule która z każdym muśnięciem wiatru lekko odsłaniała szyję. Czapka przysłaniała jego oczy.
Spoglądając na mnie wyjął Jacka Danielsa.
Wyciągnął dłoń… Delikatny uścisk przepełniony czułością… A ja już nie mogłam wytrzymać napięcia… Cofnęłam dłoń.
Mrożący dystans odbijał się w myślach ogarniętych szaleństwem, które chcą ciało rozedrzeć na strzępy, by zabić upominającą się o dotyk nagość.
Jego spojrzenie spowodowało przeszywający dreszcz.
Otworzył butelkę.
Wokół tylko nuty rozkoszy wypełniają przestrzeń.
Pierwszy łyk, drugi…
Zmysłowo oblizując górną wargę spoglądam w jego stronę.
 luźne szepty … bez formułowania wniosków… bez dociekań… bez interpretacji…
Oddając butelkę szepnął abym się nie bała… Po czym wyciągnął zza siebie nóż.
 Skąd?
Nie wiedziałam.
Drgnęłam z przerażenia.
Szept „Nie bój się”.
O niczym nie myśląc płynę za słowami wewnętrznie doprowadzając się do obłędu.
Kieruję swoją dłoń na rozpalone lekko wilgotne ciało.
Przecina wstążkę która więziła me piersi.
Powietrze przesiąka zapachem siarki z samego dna piekła. W naszych oczach obłęd w swojej najczystszej formie. Chciwość i żądza krwiobiegiem rozlewa się wszędzie.
Czując jak kolejna kropla deszczu wręcz pali się na mym ciele….
Nie wytrzymując napięcia…








Budzę się….

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Sonno



Uchylam lekko drzwi zdejmując szpilki w progu. Płatki róż widoczne
w blasku świec zapraszają mnie do środka. Rozglądając się zdejmuje torbę i płaszcz....
Widzę łóżko, lampę stolik, lustro.
Podchodząc niego zaczynam odkrywać swoją nagość...
Wirując przed lustrem zapominam o wszystkim. Zamykam oczy,
tańcząc jestem w innym świecie.
Jeszcze tylko uchylając zza lustra okno zimna kropla deszczu
spada na moje rozgrzane ciało.
Zaczyna spływać wzdłuż szyi, piersi, brzucha i udzie.
Spisując na nim treść spragnionej perwersji.
Zegar beztrosko odmierza czas, spoglądając na niego wyciągam
z torby suknię, naszyjnik, pończochy.
Suknię starannie zapinam uwydatniając piersi, zakładam naszyjnik...
Siadam na łóżku, zakładam pończochy na nagie gładkie ciało...
Wstaję. Podchodzę do lustra spoglądając na czas...
czas który odmierza minuty tęsknoty za nim.
Z lustra widać było już gotową kobietę, gotową na przyjęcie...Piękna, elegancka.
Dźwięk naciskającej klamki przyprawił mnie o dreszcze.
Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Byłam gotowa podejść pocałować go.
Ale gdy zrobiłam pierwszy krok on stanowczo wysunął rękę abym nie szła.
Obróciwszy się do lustra zamknął drzwi i podszedł do mnie.
Odsłonił włosy z karku i skradł tylko jednego buziaka. Moja rozkosz przed
tym co zaraz się stanie nie była do opisania. Spojrzał w lustro...
Nic nie mówiąc delikatnie acz stanowczo wbił mi się w szyję zębami. Moje ciało drgnęło...
Obrócił mnie, nie pozwalając na siebie spojrzeć wziął mnie na ręce i położył na łożu.
Unieruchomił mi ręce skórzanym paskiem pozwalając jeszcze na ostatnie drgnięcie rękoma zacisnął pas.
Wijąc się z rozkoszy przechodziły przeze mnie kolejne dreszcze. Przesuwając palcem po mym ciele zszedł do nóg.
Związał mi je tym razem sznurem, zwykłym, nic już nie mogłam zrobić.
Wijąc się z pragnienia wydobyłam z siebie jęk. Ukarał mnie...
Schylił się do stolika stojącym tuż przy mnie wyjął kieliszek wina. Patrząc się na moje ciało upił łyk.
Napawał się rozkwitem pozornego strachu na mym ciele i oczekiwaniem....
Skończył... odkładając kieliszek chwycił za nóż. Spojrzał na mnie... przejechał po mym ramieniu rozcinając suknię...
nic nie mówiłam choć moje ciało uroniło kroplę krwi. Przy drugim ramiączku drgnęłam lekko.
Znowu mnie skarcił... Straciłam władzę nad ciałem czując jak delikatnie przesuwał po nim swoją dłonią.
Najpierw szyja, pierś... skierował ostrze noża między piersiami.
Przesuwając rozrywał suknię, pozbawiając mnie wstydu. coraz bardziej stawałam się naga a chłód wiatru
przenikał coraz bardziej przez moje ciało.
Przecinając ostatnie centymetry sukni pozbawił mnie elegancji.
Byłam już naga. Pozostał mi na szyi tylko naszyjnik.

Odkładając nóż zabrał w drugą dłoń obrożę, spojrzał na mnie. Wymierzając mi kolejną karę choć nic nie zrobiłam...
usiadł na mnie w pasie. Założył mi skórzaną obrożę, zacisnął... Zamknęłam oczy i w tym czasie sięgnął po bat... Uderzenie w nogi sprawiło, że moje ciało chciało się skulić. Nie z bólu ale rozkoszy...
rozkoszy dotyku przechodzącego przez moje nogi skórzanego bata.
Kolejne zamachnięcie i znów... i znów... kolejny.... każe uderzenie było coraz mocniejsze.
Nie zatrzymywałam go.
Każdy wymierzone uderzenie było rozkoszą.
Ślady po uderzeniach stawały się coraz bardziej nabrzmiałe czerwienią.
Tak jak moje wnętrze które płonęło z rozkoszy. Mieniące się już wilgocią uda pragnęły jednego.

Wymierzył mi ostatnie uderzenie jakby wiedział, że moje ciało płonie....
Zdjął z siebie resztkę wstydu, podszedł i rozwiązał mi nogi.
Czułam się zdominowana nie mając pragnień oprócz tego który właśnie chciał zrobić.
Wszedł we mnie, dopychając się po raz kolejny spojrzał na mnie. Pocałował... dotknął mej twarzy... delikatnie musnął dłonią po szyi ramieniu, ugryzł mnie.
I przylgnął.
A ja czułam tylko jedno.... Ciebie.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Niebo

Niebo pokryte warstwą chmur które przemierzają fragment po fragmencie w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogą przystanąć i ukoić spragniony wody świat.

A ja? Siedzę samotnie trzymając kieliszek wina spoglądając przez okno, cicho szepcząc modlitwy, w duszy wypowiadając zaklęcia chcąc jednocześnie obudzić magię... Tą niespełnioną. Z tęsknotą za dotykiem, którego już nie ma... na ciele, które tak bardzo pobudzały wyobraźnie... Teraz tylko mchem wspomnień pokryte. Próbuję oddychać bez motyli, które wciąż chcą spływać po ciele...

Zadając jedno pytanie. Skąd czerpać moc by cieszyć się drobnostkami życia codziennego, przyjaciółmi tak bliskimi memu sercu.... Gdy myśli wciąż uciekają do świata, który karmi i rozbudza moją fantazje? Jestem małą, smutną dziewczynką z zapałkami. Która idąc rozjaśnia mrok małą garstką ognika, który gaśnie jak tylko powieje większy podmuch wiatru. Rzeczywistość.

Spoglądając za okno i widząc jak nić ciemności przepływa między gałęziami drzew, wypijam kieliszek wina...
Z myślą o wyblakłych pragnieniach, przydeptane żalem i szeleszczącym szczęściem na pożółkłych kartkach ze wspomnieniami alejek wspólnego uśmiech...


Myśli plączą się na drodze obrazów uwięzionych gdzieś w przestrzeni lata. Nie wypowiedziane słowa schowały się za zasłoną liści przeszytą niemocą i bezradnością. Kolejny poranek zmusza do wrócenia w rzeczywistość. Mechanizm zmusza do otwarcia oczu i pójścia w więź codziennych czynności. Wsunąć kapcie na nogi, zrobić kawę, odpalić papierosa, ubrać się, poczytać, zatracić się w czasie aby mógł szybciej upłynąć. I spędzić kolejną noc w chłodzie i samotności. Droga donikąd, na której są tylko ślepe zaułki. Mijając zakurzone słowa, pragnienia te nieskazitelne i tak czyste niczym łza. Znikam owinięta bluszczem smutku, radości, uniesienia, łez... Miraż naszego sacrum zgubiony gdzieś między piekłem... gdzieś na tej drodze.

Tak pragnę odkryć swoją bajkę... kolory, radość.... ogrzać dłonie... móc spłonąć.

piątek, 29 października 2010

Wakacje... 3 sierpień

Zapaliłam papierosa i jednocześnie moja wyobraźnia cofnęła się do dnia kiedy...
Kiedy słońce było piękniejsze niż zawsze, kiedy chmury przeistaczały się w coraz to dziwniejsze formy. A ja pragnęłam tylko jednego. Aby nastąpił wieczór. Gdzie wyobraźnia zmienia kształt, magia zabiera duszę do krainy mistyki i pochłania mnie w całości...
Gdy nastąpił wieczór moje oczy zmieniły się wraz z całym ciałem w pięknego ducha...
Udając się na jedno z ulubionych miejscu czułam spokój i dziecięcą nieposkromioną radość.... Za którą tak tęskniłam... Z każdą chwilą która dzieliła mnie od wejścia w ten świat czułam się jak bym miała zrobić coś dobrego, coś co pozwalało mi na oderwanie się od rzeczywistości...
Otumiona tym szczęściem zabrałam się za rozpakowanie poiek i przygotowywanie do wejścia w nieznany dla innych świat..
Tak! to było właśnie to...
Rozmowa z ogniem, tańczenie, oddanie się mu pod każdym aspektem. Przekazanie mu tego co chcę...
I nagle moje ciało było już zawładnięte przez cudowny żywioł... Mogłam wreszcie wyrazić siebie, zaspokoić wszystko czego mi brakowało...
Moja dusza stała się niczym pisklę które dopiero nauczyło się latać i frunie coraz wyżej. Nie patrząc czy ktoś spogląda na mnie, zaczęłam wirować z nim.... Zaczął oblewać mnie coraz to gorętszym strumieniem tak jak by pokazał mi, że tego wieczoru jestem tylko ja i on. Pozwolił mi się oswoić, dać się otumić żarem jaki wychodził z niego... Każda figura która była wykonana wylewała się z wnętrza.
Kiedy tylko stwierdził, że oddali się na moment ja udałam się na zasłużony odpoczynek.
I wtedy już przyglądał mi się pewien chłopka...
Podchodząc do niego czułam, że to nie koniec naszej historii. Czułam się dziwnie, ale zawładnięta częścią umysłu przez wirowanie w mistyce, wymieniłam z nim tylko dwa słowa. Poznając jego imię odeszłam szykować się do kolejnego spotkania z ogniem. Kiedy roztańczone ciało zaczęło odbiegać od rzeczywistości w kolejnym pełnym oazy spokoju tańcem.... jakaś część mnie pozostała na zewnątrz i spoglądała wstecz. Moment mojego upojenia nie trwał długo, gdyż moją harmonię zaburzył przeszywający wzrok chłopaka.... Wpatrujący w moje ciało i to jak prowadzę ognień. Speszona dokończyłam wirowanie i wróciłam na miejsce z którego odeszłam...
Zakończywszy wieczór podziękowałam żywiołowi za tak magicznie spędzony czas..
Kiedy złożyliśmy swoje rzeczy udaliśmy się na wieczorny trunek... Wsiadając do samochodu pomyślałam sobie, że to jeszcze nie koniec atrakcji przygotowanych na tą jakże piękną noc.
Dziewczyna dająca wiele ciepła i serca była u mego boku wraz z nowo poznanym chłopakiem.
Tylko nasza trójka znów udała się w podróż która połączyła wszystkie dusze w jedną całość.
Mimo iż nie znałam chłopaka zaufałam dziewczynie i nie żałując niczego pojechaliśmy na parking szkolny. Będąc tam zupełnie sami otworzyliśmy carlo rossi i zaczęliśmy palić papierosy... włączyliśmy kawałki które każdego z nas w jakiś nieznany sposób oddzielały od świata zewnętrznego.
Nasze ciała zostały porwane do tańca a nasze nogi kroczyły w rytm muzyki... i się zaczęło...
Tańczyłyśmy tylko we dwie.... to było wyzwolenie naszych dusz....
Mężczyzna stojąc oparty o swój samochód przewijał muzykę i pozwalał aby dym papierosa przeszedł jego ciało....
Nagle pojawił się w głowie pomysł o ponownym chwilowym oderwaniu od ciała... o ogniu...
Tak też uczyniłyśmy. Jednak wcześniej pojawiła się interesująca wymiana zdań z mężczyzną....
Po sypniętym haśle o mojej tajemniczości usłyszałam "uważaj bo będę chciał poznać tą twoją tajemniczość" coś w mej duszy zaczęło się plątać. Jakby rozum zaprzeczał duszy... To było dość niecodzienne uczucie.... I znów błogi spokój..... rozmowa... Lecz nie na długo.
Odchodząc od miejsca gdzie znów miałam okazję oderwać się od otaczającej mnie rzeczywistości wsiedliśmy do auta. By móc sięgnąć po kolejny łyk który dał nam ukojenie...
Dziewczyna postanowiła rozłożyć siedzenie aby móc wyprostować nogi.
Nie widząc co dalej będzie pochyliłam się nad Nią i spojrzałam się w jej piękne oczy. Gdzie blask światła z latarni odbijał się jej od oczu, podała mi papierosa. Nie odrywając się od miejsca w którym zastygłam poczułam czyjąś dłoń... poczułam, że chłopak skrada się w subtelny sposób do mojego ciała...
Jednak nie przeszkadzało mi to i pozwoliłam na to aby mógł przeskoczyć kolejną barierę.... Jego twarz znalazła się tuż obok mojej. Czując zmieszanie dałam się odwrócić ku niemu...
Moje ciało i dusza była pochłonięta tylko nim... Tylko tym chłopakiem.
Zaczęliśmy być jednością

poniedziałek, 18 października 2010

Noc

Czekając na Twoje przyjście. Spoglądam na godziny tęsknoty, minuty pragnień które zaprowadzą nas w krainę rozkoszy...
Nas oboje.
Jednak wciąż Cię nie ma.
Siadając na tapczanie ze skóry czuje jej chłód. Czuje jak każda część
ociepla się wraz z upływającymi sekundami. Sekundami ciszy, pożądania wewnętrznego. Wypatrując na Twoje ciało które radośnie będzie witać się i rzuci
się na mnie, nalewam sobie kieliszek wina. Wino te które sam mi je kupiłeś, czerwone.
Nagle w oddali słyszę jakby kroki. Ale po chwili orientuję się,
że to jednak nie Ty... Więc przechylam kieliszek upijając troszeczkę. Czuje jak po mym rozpalonym ciele powiewa wiatr... Zimny, ochładzający ciało.
raczej starając się je ostudzić. Jednak nie udaje mu się. Wraz z nawracającym rozpaleniem zakładam na ramiona chustę. Nagle z ciszy i ciemności
wyłaniasz się Ty. Spokojny i opanowany... Lecz w oczach Twych pojawia się dzikość.
Jak u Lwa.
Żądza posiadania mnie jest silna, czuje to i chce tego.
Podchodzisz... zaczynasz całować niewinnie. Ściągasz z siebie płaszcz nie odrywając się od mych ust. Nagle moje rozgrzane ciało czuje stanowczy lecz
delikatny dotyk. Twoje ramiona, dłonie błądzą po mym ciele. Opętane nie wiedzą co robić, podobnie jak ja... Zdejmujesz ze mnie wcześniej założoną chustę.
Odsłaniając skrawek ciała... delikatnie całując, muskając ustami wprawiasz w obłęd... Płonę z pragnienia, chcę abyś mnie ukazał za to wyczekiwanie...
Ty wyczuwając o co mi chodzi przez stawiany Ci opór. Uświadamiasz sobie czego ja pragnę. Zwalczasz go dość szybko i przyciągasz mnie do ściany...
Niemal rzucając mnie na nią odsłaniasz moją bluzkę. Ściągając lewe ramiączko gryziesz mnie w szyję. Ja wije się jak kotka z rozkoszy. Doskonale wiesz, że to
uwielbiam. Płonę z pragnienia, Ty nie ustępujesz bawisz się ze mną. Trzymając ramiączko sięgasz drugą ręką moją rękę i przywierasz mnie do ściany.
Czuje uwieranie czuje jak władasz swoją siłą. Już prawie jest ona tak silna, że moje pragnienia giną w mgle... w otchłani. O tak!
Pochłaniając moje ciało skrawek po skrawku rozstawiłeś mi nogi dość szeroko... Wprowadziłeś tam swoje nogi rozchylając mi je troszkę bardziej.
Stanik już leży. Nie wiedząc kiedy Twoje ręce schodzą na piersi. Zaczynasz je pieścić, gryźć... mmm taaak. wiesz czego pragnę!
Nagle jedna ręka ucieka, sięgając po wcześniej wiszącą na mych ramionach chustę.Gryząc Cię w szyję wreszcie moje ręce wędrują po Twoim
ciele. Jednak dość szybko łapiesz je i zaplątujesz chustą u góry. Patrząc na Twoją twarz nic nie wypowiadam. Pragnienie pocałunku spełnia się.
Zacisnąwszy chustę wraz z prawą ręką sięgasz mi ręką do spodenek. Zaczynasz je ściągać.. Chwytając mnie za ramie podnosisz mnie i przekładasz
Jednocześnie ściągając mi spodenki a wraz z nimi majtki. Widać po Tobie jak pała od Ciebie dumą. Jak u lwa kiedy zdobywa swoją zdobycz
Czując moje uda brzuch... dajesz mi rozkosz... całując, pieszcząc...
Wreszcie udajesz się w tą krainę rozkoszy.....