piątek, 4 czerwca 2010

Dlaczego kiedy złapiemy garstkę szczęścia ona nam przelatuje przez palce i ucieka? dlaczego tak to boli? dlaczego nie można mieć tego czego chodź odrobinę się pragnie za czym się tęskni za czym tak smutno? nie na chwile nie na dwie lecz na długo. I nie czuć strachu że to ucieknie. Jak balon napełniony helem z rąk dziecka. I poleci do nieba… tak jak nadzieja ucieka jeśli nie jest podtrzymywana… mimo iż widzimy podróżnika który szuka szczęścia i tak wierzymy że kiedyś to znajdzie…

ja też pragnę znaleźć….

Kiedyś znajdę

Jeśli

jeśli chcesz...

Jeśli chcesz zdobyć moje serce, nie rań go...
Jeśli chcesz potrzymać moją dłoń, nie krzywdź mnie...
Jeśli chcesz się przytulić, nie uciekaj...
Jeśli chcesz kochać, daj się pokochać...
Jeśli chcesz być zły, nie patrz mi w oczy...
jeśli chcesz kłamać, nie mów tylko odejdź i zapomnij...

Może 19 Grudnia

"Pewnego dnia obudziłam się i poczułam, że chcę wyjść i ogrzać się
moją pasją. Wiedziałam, że chcę popłynąć z ogniem w długą
podróż... chcę z nim porozmawiać i chcę go oswoić. Przeczekałam do
wieczora i poszłam do niego. Poczułam wreszcie, że żyje. I
ogień stawał się moją ostoją... poczułam, że jestem z nim.
Rozkładając powoli sprzęt myślałam tylko o tym gdzie zaprowadzi mnie
tego wieczoru. Gdzie będę mogła porozmawiać z nim. Tak mi go
brakowało...
Zatopiłam poiki i wyszłam. Wtedy chciałam odpłynąć, uciec w
ogień i utopić się w nim. Zniknąć i nie pozwolić światu na dostęp
do mnie... Czułam się w swoim świecie tak dobrze, że nawet nie
widziałam ludzi... Którzy stawali by popatrzeć się jak ogień pozwala
mi popłynąć z nim i jak pięknie rozmawia ze mną. Nic nie widziałam...
Po chwili moje spojrzenie skierowało mnie na pewnego człowiek który
wyrwał mnie z tego... nie pozwolił abym znów weszła w mój świat...
Ale tylko na chwilę. Był tajemniczy i tak bardzo chciał żebym go nie
widziała gdy robił zdjęcia... Moje zainteresowanie było tak silne, że
musiałam się na niego spojrzeć.... jego postać wydała się tajemnicza
ale za razem taka bliska. To było dziwne. W
końcu zmienił pozycję a ogień znów zaczął czarować mnie swoim
płomieniem i głosem. Był na tyle oswojony, że powróciłam do mojego
świata... Jednak znów po chwili moje oczy skierowały się ku
mężczyźnie który wstał oglądając taniec schował aparat. I wtedy
moje spojrzenie i myśli były tak silne, że nie dałam rady musiałam
przestać. Dusza powiedziała mi "idź do niego" i poszłam. Niewiele
myśląc poszłam i po prosiłam o zdjęcia. Jego spojrzenie wydało mi
się tak ciepłe i tak zaskoczone, że chciałam się wtopić w ten wzrok
jeszcze przez moment. Gdy ten wyjął swój telefon aby zapisać sobie
kontakt mogłam jeszcze na chwilę ujrzeć jego oczy. One coś miały w
sobie, coś co nie dawało mi spokoju... Kiedy nasze drogi rozeszły się
mój umysł, oczy i dusza były skierowane ku niemu... Nie dawały mi
spokoju jeszcze długi czas po rozstaniu. Nie potrafiłam sobie tego
świadomie wytłumaczyć.
Powróciwszy do miejsca ugasiłam mój ogień... Po czym znów zatopiłam
poiki w misce z płynem dzięki któremu mogłam znów powrócić ogień do
życia...
Mój taniec był wtedy taki jak by inny. Nie pozwalał mi powrócić do
tego w którym byłam jeszcze jakiś czas temu. Ale po chwili ogień stał
mi się na tyle bliski, że już mogłam z nim porozmawiać. Zaprowadził
mnie znów w swój świat.... Poczułam się spokojnie i odpłynęłam. Gdy
ogień odchodził ja również cichutku i dostojnie uciekałam z miejsca w którym stałam.
Powoli czując każdy kawałek ziemi na którym stałam... Każdy kawałek
innego świata w którym jeszcze przed chwilą byłam... w innym
świecie... Chowając poiki usłyszałam, że ten wieczór był magiczny.
Zadając najpierw w myśli pytanie "dlaczego?" zaraz usłyszałam na nie
odpowiedz. Jak by dziewczyna z którą wtedy kręciłam czytała mi w
myślach. Z uśmiechem na twarzy powiedziała, że odpłynęłam i to co
widziała to był najpiękniejszy występ jaki do tej pory zobaczyła.
Podziękowałam jej z uśmiechem spakowałam się i poszłam. Idąc nadal
myślałam nad tym dlaczego wzrok tego tajemniczego fotografa tak przykuł
moją uwagę. Ale to pozostało tylko moją zagadką z którą borykałam
się przez cały czas. Zmęczona wróciłam do mieszkania w którym umyłam
się i poszłam spać. Przed snem próbowałam sobie przypomnieć to
spojrzenie i zobaczyłam je... Było tak wyraźne jak przy spotkaniu. I
chodź było ciemno coś pozwoliło mi spojrzeć na te oczy. Po chwili
odpłynęłam i zatopiłam się we śnie.

Po paru dniach kiedy otworzyłam pocztę zobaczyłam coś dziwnego. Jakiś
dziwny mail który otworzyłam z uśmiechem na twarzy i oglądałam
siebie...
Odpisałam. I w tym dniu zaczęła się rozmowa, zaczął się dialog po
między mną a tym mężczyzną. Czysto i niewinnie jak szczeniak który
trafia do nowego domu. Kiedy to na niego schodzi cała uwaga
domowników. Żeby nic mu się nie stało i żeby czuł się
bezpiecznie.... Z każdą nową wiadomością przyzwyczajałam się do
niego. Po dłuższym czasie wiadomości były dla mnie jak narkotyk...
Które upajały mój głód... Kiedy pisałam z nim świat stawał mi się
inny. I czas w którym liczyłam kiedy może przyjść wiadomość był czasem
który nie pozwalał mi zapomnieć o nim. Kiedy znów zatopiłam się w bańce myśli odczytałam
jego myśli... Te słowa między wierszami... Wtedy byłam tylko ja i On.
Moje oczy były skierowane ku niemu a dusza była zamknięta na wszystko. Z oddali
słyszałam muzykę, czyjś głos, czasem czyjś monolog, czasem ciszę a
czasem śmiech przeszłości... Ciesząc się jak dziecko
czytałam wszystko jednym tchem... bez oderwania wzroku jak bym była
zaczarowana... Kiedy kończyłam, nie zawsze mogłam odpisać w tym samym
momencie ale ciągle myślałam o tym... O tej wiadomości o tym, co odpiszę...
Wreszcie siadając na nowo otwierając pocztę cieszyłam się, że jest
wiadomość. Chodź wiedziałam, że to ta sama ale dziecięca radość
pozostawała nadal...
I rosła z każdym kolejnym słowem które wypływało z moich ust i
przelewało się na dłonie które tworzyły jedną spójną myśl... Wiadomości
przeplecione były nutką smutku, radości czasem gniewu. Coś z czego mógł pomalutku
wejść w mój świat.
I ja poznawałam jego malutki ale jakże piękny świat. Czułam, że w
tych mailach była cząstka każdego z nas. To było piękne i tak
magiczne.

W końcu przekonaliśmy się do spotkania które wyszło spontanicznie.
Cieszyłam się, że wreszcie mogę ujrzeć jego twarz i te oczy.
Właśnie te oczy... które nie dawały mi spokoju od pierwszego dnia kiedy
się zobaczyliśmy... Ubrałam się i wyszłam... pełna złości,
zaciekawienia i niewiedzy o tym co będzie.
Poszłam... Spotkałam go stał na parkingu i czekał na mnie. Miałam
ochotę podejść do niego i przytulić się od tyłu... Ale powstrzymałam
się nie wiedzieć czemu. Podeszłam i moja dłoń splotła się z jego
dłonią... Pierwsze zbliżenie... usiedliśmy w samochodzie który od
początku wydał mi się bardzo przyjazny....
Spotkanie przebiegło tak samo jak w naszej dotychczasowej bańcę...
Kolejne spotkania pozwalały mi na poznanie go i podglądanie jego duszy...
Które wcześniej były dla mnie tak
tajemnicze jak dotyk chmur... I w pewnym momencie zabrał mi korale.
Po chwili namysłu zaczął przesuwać je po mojej dłoni... Było w tym coś pięknego
niczym badanie terytorium. Czy może skosztować tego świata.
Chciał dotknąć mojej dłoni ale nie był w stanie. Bał się, że go odtrącę.
Jeśli zrobił by to na pierwszym spotkaniu pewnie by tak było.
Ale coś mi nie pozwalało zrobić tego na drugim spotkaniu.
Dotyk jego ręki był dla mnie taki kojący. Taki pełny
ciepła... Jak bym w środku zimy weszła do gorącej wody która opływa
moje ciało...Taki spokojny dotyk... I chęć przytulenia... takie niewinne przytulenie a
tak magiczne i takie czułe... Na kolejnym spotkaniu powiedział "chodź tu do mnie"
a ja wtuliłam się............